Woda to niezwykła substancja. Zamarzając puchnie, dzięki czemu nadała Ziemi warunki pozwalające na istnienie życia. Tworzy mnóstwo form krystalicznych. Nie ma smaku ani zapachu. Chociaż mamy jej całe oceany, człowiek może korzystać tylko z tej, która z nich nie pochodzi. To wciąż ogromne ilości.
Jest też niezwykła dlatego, że wydobywa z ludzi bezinteresowne dobro.
Na letnie przejażdżki zabieram ze sobą niecały litr. Czasem w połowie drogi wypijam go do dna. Gdy nie mogę uzupełnić braku w sklepie, ani przy pompie, wypatruję ludzi w ogródkach wzdłuż trasy, żeby poprosić o napełnienie bidonu. Podawano mi wodę z kranu, ze studni, gazowaną (po kilometrze robi się fontanna), z przekąską, z troską, z ciekawością, z rozmową, porozumiewając się gestami, ponad murem, na poczcie, na ławce, w domu.
Jeszcze nikt mi nie odmówił. Biorę to za znak, że człowiek jest z gruntu dobry. Podanie wody nie kosztuje wiele, więc ludzie, widząc, jak wielką przysługę mogą mi zrobić, po prostu to robią. Nawet, gdy nic im nie oferuję i za chwilę zniknę.
Ciekawe, jakie inne codzienne substancje mają w sobie taką magię.