Roman z nagrobka
Oct. 21st, 2021 04:42 pmRoman Kuliew spogląda na mnie srogo. Nie da się na to nie zwrócić uwagi, jego portret zajmuje połowę kamienia nagrobnego. Każdy przechodzień się o nim dowie, a mianowicie dowie się, że był mężczyzną, że miał zakola i że był tęgi. Że miał lewe ucho, dwoje oczu, nos i usta.
Czy chciał, żeby go tak po śmierci pamiętano? Nazwisko i twarz, część standardowego wyposażenia każdego człowieka?
Faraonom to mało. Każdy wiedzący, że egipskie piramidy służą jako grobowce, spoglądając na nie, dowiaduje się o władzy i wyjątkowości tego, kto w nich spoczywa. Nie potrzeba do tego znać ani twarzy, ani nawet imienia.
Czyngis Chan nie zostawił za to po sobie nic tak namacalnego. Podbój i spustoszenie zostawiają ślady, które trudniej jest dostrzec i zrozumieć, niż piramidy. Mimo to, pamiętamy go dawno po jego śmierci, także jego imię. Chociaż nawet, gdybyśmy zapomnieli imienia, nadalibyśmy mu pewnie nowy przydomek – np. Ten, który podbił Azję – i pamiętalibyśmy go dalej jako wyjątkowego człowieka. Nie ze względu na imię, ale czyny.
Inni wyjątkowi ludzie to np. ten, który opracował teorię względności. Ta, która wymyśliła programowanie. Ta, która pomogła wysłać helikopter na Marsa.
Wszystkie nadają się do umieszczenia na nagrobku jako epitafium, bo opisują człowieka lepiej, niż samo nazwisko. Przecież podanie nazwiska nie spowoduje, że zapamiętamy ich lepiej: pamiętamy wielkich przez ich osiągnięcia. To właśnie dzieło ich życia czyni ich wartymi zapamiętania.
Większość z nas nie przeszła jeszcze przez szczytowy punkt życiowych osiągnięć (chociaż niektórzy tak). Na jakie epitafium pracujesz Ty?