Przegląd ptaków
Mar. 6th, 2023 02:28 pmTym razem o przyrodzie. Jak powszechnie wiadomo, w różnych miejscach świata przyroda różni się. Nie inaczej jest z Polską i Niemcami. Tam żubry i niedźwiedzie, a tu tylko wilki. Tam drzewa iglaste, a tu (w Kolonii) podobno starożytni Rzymianie nie wiedzieli, co to szyszka.
No dobra, mimo wszystko, przyroda nie różni się aż tak bardzo między Polską, a Niemcami. Różnorodność wewnątrz każdego z krajów jest prawie tak wielka, jak różnice pomiędzy nimi.
Dlatego opiszę kilka z tych różnic, na przykładzie miejskich ptaków.
Gołębie. Myśleliście, że te szczury niebios są nieuniknionym elementem krajobrazu? Chociaż w moje polskie okolice wprowadziły się na dobre ze dwie dekady temu, to tu, gdzie jestem teraz, jest ich… może ze trzy na całe średniej wielkości miasto. To trochę dziwne, zdać sobie sprawę, że nie plączą się pod nogami, żebrząc o jedzenie, tylko zmykają na widok ludzi. Ich miejsce jako najczęściej spotykanych ptaków zajmują…
Nie, nie wróble. Wróbli, niestety, widuję tyle samo, co w Polsce, odkąd weszły gołębie, czyli mało. Najczęściej widuję kosy (turdus merula). Czarne albo brązowe, boją się ludzi najmniej ze wszystkich. Potrafią pozwolić podejść do siebie niemal na wyciągnięcie ręki — ale tylko wtedy, gdy czują się pewnie w gałęziach krzewu. W Polsce nie rzucały mi się jakoś w oczy, chociaż według Wikipedii są tak samo rozpowszechnione. Uwielbiają rodzynki.
Sporo jest też sójek (garus garrulus). Tak, jak kosy, mieszkają także poza miastem. Leśne sójki na widok człowieka skrzeczą i uciekają, a te miejskie po prostu nie dają się zauważyć (kosy, ani leśne, ani miejskie, na nikogo nie skrzeczą). Oprócz nich, z wronowatych widuję – a właściwie słychuję – sroki (pica pica). Jest ich mniej, ale chętniej drą się z kominów. O ile sójki chętnie zaryzykują podejście do człowieka, żeby sprzątnąć fistaszka, to sroki wolą przeczekać.
Gwiazdą programu są natomiast inne wronowate: wrony. Albo może gawrony. Albo czarnowrony. Albo same kruki. Nie wiem, większe od kawki i czarne. Może to kwestia tego, że mieszkam przy parku z gęstymi, wysokimi drzewami, na których mogą spokojnie siedzieć, w każdym razie jest ich nawet więcej, niż gołębi. Też lubią orzechy ziemne, a podejście do człowieka mają całkiem inne, niż pozostałe. Wszystkie inne ptaki uciekają na widok lecącego przedmiotu, nawet, gdy tym przedmiotem jest smakowity orzeszek w skorupce. Jedynymi wyjątkami są te, które są beznadziejnie przyzwyczajone do człowieka: gołębie i kawki (tam, gdzie jest ich wiele). No i, z jakiegoś powodu, wrony w mojej okolicy. Fajna przypadłość, jeśli ktoś chce się z nimi zaprzyjaźnić.
W innych miastach Niemiec demografia ptaków może zaskoczyć. Nie pamiętam, czy to był Magdeburg, czy Karlsruhe, ale było jedno miasto, w którym rolę szczurów (ale bardziej myszy) przejęły wróble. Zamiast latać w gangach, olewając ludzi jak nastolatki dorosłych, wypatrywały podróżników wcinających śniadanie, żeby wskoczyć im pod nogi i, ryzykując życiem, zbierać spadające okruchy. Kto by pomyślał, że do tej roli też się nadają.