Jan. 9th, 2021

Wpis ten swój tytuł zawdzięcza Asteriksowi i jednej z jego dwunastu prac, w której uczył się, czym jest biurokracja.

Opowiem w nim o perypetiach, które, chcąc nie chcąc, każdy obcokrajowiec mieszkający w Niemczech przejść musi. Proste, wydawałoby się, rzeczy, takie, jak założenie konta w banku, znalezienie mieszkania, czy założenie internetu, w połączeniu z niemieckimi zwyczajami i wymaganiami mogą stać się spędzającą sen z powiek mieszanką.

(Początek wpisu pochodzi z 2017, świeżo po przeprowadzce.)

Przed mieszkaniem

Jesteśmy w Niemczech, zamierzamy szukać mieszkania. Pojawia się palący problem: gdzie zrobić bazę? Mamy tu kilka opcji: most, znajomi, hotel, wynajem krótkoterminowy.

Hotel jest opcją drogą - jeśli Czytelnika na niego stać, to właściwie może sobie darować resztę wpisu, która skupia się na tym, żeby ogarnąć sytuację bez dotyku Midasa. Pominiemy go więc razem z opcjami mieszkania pod mostem i u znajomych, które są dla osób, które z pewnością dadzą sobie radę w każdej sytuacji.

Zostaje wynajem krótkoterminowy. Najpopularniejszą dziś platformą jest airbnb, w Niemczech zdarzyło mi się korzystać z 9flats. Pozwalają one osobom z nadmiarowymi pokojami albo opuszczającym swoje mieszkanie wynająć je na chwilę. Głównym argumentem za nimi jest to, że mają ceny znacznie lepsze od hoteli. Przeciw może być to, że często trzeba zostać z właścicielami oraz to, że nie wszystkie ogłoszenia dają dostęp do internetu (dziwna część niemieckiej kultury, o której napiszę jeszcze kiedyś).

Wynajem krótkoterminowy jest drogi, więc raczej nie warto zostawać w takim układzie w nieskończoność.

Mieszkanie

Oczywista podstawa. Nie ma co myśleć o pozostaniu bez zapewnienia sobie miejsca na dłuższy czas.

Zakładam że Czytelnik nie posiada fury kasy, żeby kupić sobie własny dom. Szukamy zatem mieszkania albo pokoju w dużym mieście.

Pokój

Nie da się szukać pokoju w Niemczech bez spotkania ze skrótem "WG". Termin WG (czyt. "we-ge", skrót od Wohngemeinschaft - "wspólnota mieszkania") oznacza mniej więcej "mieszkanie studenckie". Podsumowując artykuł (ang.), WG to mieszkanie, w którym mieszka kilkoro ludzi w wieku studenckim, którzy stanowią paczkę, ale nie są nierozłączni. Każdy ma własny pokój - chyba nie zdarzyło mi się zobaczyć ogłoszenia, gdzie pokój zajmowany byłby przez parę - ale kuchnia, łazienka jest wspólna. Zdarza się czasem salon, ogród i balkon.

Kolejny ważny termin to Zweck-WG. Z pozoru jest podobnie: kilka pokoi, wspólna kuchnia. Różnica polega na tym, że - według artykułu - mieszkańcy nie integrują się. Zdarzyło mi się oglądać jeden taki dom - 7 pokoi, zamieszkiwanych przez różnego rodzaju imigrantów i studentów, niektórych starszych, niska cena. Brzmi sensownie dla kogoś, kto właśnie rozpoczyna życie w Niemczech, większość czasu spędza w pracy, i jeszcze nie ma tu rodziny.

Pojęcie zwischenmiete - "międzywynajem" na pewno zwróci uwagę tym, którzy zostają w Niemczech na krótko. Ogłoszenia zwischenmiete pojawiają się wtedy, gdy właściciel mieszkania, w którym normalnie też mieszka, wyjeżdża na pewien czas, ale chce, żeby mieszkanie nie stało puste. Wlepia więc ogłoszenie z konkretną datą, kiedy go nie będzie, i liczy na to, że ktoś zadba o jego mieszkanie.

Bywają WG ukierunkowane na konkretną grupę społeczną. Ogłoszenia precyzują: tylko dziewczyny! tylko poniżej 30 lat! mieszkanie wegetariańskie! studenci proszę! zapraszamy Rosjan! niepalący!

Ogłoszenia

Ogłoszenia w większości opisują charakter i historię wynajmujących, zasady panujące w mieszkaniu i to, jakich ludzi szukają. Pozwalają zorientować się, czy do nas pasuje. Często mają kilka pytań, na które trzeba odpowiedzieć starając się o miejsce: "Czy lubisz imprezować?", "Czy palisz?", itd. Można odnieść wrażenie, że zaraz poproszą o list motywacyjny z dołączonym CV.

Sporo ogłoszeń nie przewiduje mebli, co może nieźle uprościć ("uprościć") poszukiwania. Gdy meble już są, trzeba też często zapłacić za nie - nie kaucję, ale coś w rodzaju bezzwrotnej opłaty od użytkowania, pobieranej raz i niezależnej od długości wynajmu.

Same ogłoszenia są jednak napisane w znakomitej większości po niemiecku i wyłącznie po niemiecku - bez słownika ani rusz. Można liczyć najwyżej na garstkę ogłoszeń napisanych po angielsku. Całe szczęście, przeważnie ogłoszenia podają listę "języków mieszkania", w których bardzo często jest angielski, a nawet da się znaleźć portugalski, rosyjski, turecki...

Wskazówki

Najlepszy efekt daje dzwonienie przez telefon. Trudność polega na tym, że trzeba znać dobrze niemiecki, a w przypadku dzwonienia po angielsku, liczyć się z tym, że akcent wynajmujących rzadko jest standardowym BBC English.

Oprócz standardowych opcji wysłania SMSa albo odpowiedź przez system strony ogłoszeniowej, zdarzają się ogłoszenia proszące o kontakt przez WhatsApp - mogę potwierdzić, że w takich przypadkach żadna odpowiedź przez SMS do mnie nie dotarła :)

Oszukiści

Zdarzają się pojedyńcze ogłoszenia napisane w dwóch wersjach: angielskiej oraz niemieckiej. Niestety, należy podchodzić do nich ostrożnie, bo często okazują się skokiem na kasę. Jeśli odpowiedź na ogłoszenie nie zawiera oryginału Twojej wiadomości, ani nie da się sprawdzić, o jakie ogłoszenie chodzi, nawet nie warto go czytać. Właściciel jest "na urlopie w Indiach" i "nie ma możliwości obejrzenia", po czym poprosi o dane osobowe w celu sporządzenia kontraktu i wzoru przelewu.

W praktyce

W moim przypadku problemy zaczęły się właściwie natychmiast - mieszkań w Kolonii jest za mało w porównaniu do ludzi, dzięki czemu nie ma co przebierać w ofertach, za to wynajmujący organizują przesłuchania wielu kandydatów. Mój pokój udało się znaleźć po kilku tygodniach, ale podobno to normalne szukać 2 miesiące, a doszły do mnie też słuchy o pół roku prób. Całe szczęście, bo codzienne przeszukiwanie ogłoszeń i wysyłanie wiadomości to żmudna robota. Trzy tygodnie, 30 emaili i 10 telefonów zaowocowały pięcioma oglądaniami.

Być może moje poszukiwania nie były zakrojone za szeroko - dwie najpopularniejsze strony z moich poszukiwań to https://www.wg-gesucht.de/ oraz http://studenten-wg.de/ . Być może moje standardy były też za wysokie: cena za jeden umeblowany pokój do 450 euro.

Wyposażenie

Okazuje się, że niemieckie pokoje są zwykle nieumeblowane, znacznie częściej, niż w Polsce. Dla kogoś, kto nie chce się bawić w kupowanie i transport może to być denerwujące, chociaż dla miejscowych pewnie zabranie własnych, sprawdzonych rzeczy, jest na rękę. W WG można też się zdziwić składką na meble kuchenne w wysokości kilkuset euro na dzień dobry. Tak, ich też często brakuje. Gdyby tego było mało, kaucja jest często nie tak, jak w Polsce, w wysokości jednego-dwóch miesięcy, ale całego roku. W razie wątpliwości wynajmujący chce wglądu do naszych zarobków.

Jak widać, w Niemczech trzeba czasem być przy kasie, żeby dawać komuś pieniądze :(.

Kasa

Skoro już o mamonie mowa, to ceny zależą od regionu. W większych miastach są wyższe, niż w mniejszych, a w Bawarii jeszcze wyższe. Przez te kilka lat zdarzyło mi się płacić między 275 a 450 Euro + opłaty za jeden niewielki pokój.

Wynajem bez opłat nazywa się "kalt", a z opłatami "warm". Można o tym myśleć jak o ogrzewaniu: gdy nie płacimy za nie, będzie nam zimno, a inaczej ciepło. Oprócz ogrzewania w skład opłat wchodzi także wywóz śmieci i woda. Często prąd, ale nie jest to regułą.

Internet

Stałe łącze internetowe nie jest "ciepłe". To musimy załatwić we własnym zakresie. Niestety, Niemcy na tym polu przegrywają z Polską sromotnie. Nie dość, że połączenie jest drogie, przynajmniej jak na polskie przyzwyczajenia, to jeszcze powolne. 35Mb/s za 30 Euro to nie jest w 2021 żaden szał. Myślicie, że to tyle? O, nie, najgorsze to podłączenie. Przygotujcie się na miesiąc oczekiwania. Ale miało trwać dwa tygodnie? Może i miało, ale co zrobisz dostawcy. Jeśli wydaje się Wam, że jesteście cwani i że po prostu będziecie korzystać z telefonu, to już rozwiewam te nadzieje. Nie ma tak, że 6GiB internetu za 30zł na kartę. Tutaj ceny są bardziej rzędu 1 Euro za 1 GiB (no dobra, nie znam aktualnych). Jeśli chcecie pracować z domu, trzepnie Wam to po kieszeni.

Aha, nowi sąsiedzi spytani o podzielenie się internetem mogą odpowiedzieć przebąkiwaniem na temat pornografii dziecięcej. Nie zmyślam, tak było. Na szczęście tylko w jednym przypadku.

Opis

Importowane przygody oparte na zwyczajnym życiu. Wersja zachodnia.

Treści objęte licencją CC-BY-SA 4.0.

Autor

migracja