Wielką Literą
Apr. 5th, 2025 08:23 amOstatnio udało mi się złapać kontakt z dawnym znajomym, z którą żeśmy beczkę soli zjedli. Chociaż mamy podobny sposób dyskusji, jego sposób myślenia czasem mnie zaskakuje. Jest w nim coś takiego… chyba nazwę to istnieniem rzeczy pisanych Wielką Literą. Zasad. Absolutów. Reguł. Ideałów. Bogów. Konceptów tak oczywistych, że kwestionowanie ich jest tak bezsensowne, że nawet nie przychodzi do głowy, gdy się je ma. Są wgrane w umysł jako części świata, podstawowe, nawet nie ma się świadomości ich istnienia.
Chyba. Tak mi się wydaje, bo dla mnie każdy z tych Konceptów to tylko jedna z opcji, jedno spojrzenie na temat. Dla mnie nie ma Sztuki, która jest dokładnie tym i tym i koniec. Dla mnie sikanie na stojąco to nie jest niezbywalne prawo każdego, kto może. Pamiętam z dzieciństwa moment, w którym katolicki Bóg przestał spinać się logicznie i umarł. Ale moje własne role – pilnego Ucznia w szkole, wiernego Obrońcy względem bliskich itp. – przeżyły dłużej. Oczywistość chodzenia do szkoły, potem pójścia na studia, może oczywistość pracy, ślubu i dzieci. Oczywistość strachu przed gejami. Niższości Ruskich. Inności prawosławnych.
I Absoluty. Miłość, Ojczyzna, Rodzina, Inteligencja, Kreatywność, Dobro, Tożsamość. Pewniki, niosące z sobą znaczenia: Miłość – do Grobu, Rodzina – Poświęcenie, Ojczyzna – ponad Życie. Automatycznie, bezrefleksyjnie.
Każda z tych Oczywistości determinowała zachowania, odbierała mi wolność podjęcia własnych decyzji, a czasem kierowała życiem, potem prowadząc do szczerego żalu, kiedy obowiązków z Roli nie dało się spełnić (przepłakane noce po kimś, kogo się nawet nie lubiło). Ale w końcu poumierały. Teraz są wspomnieniami z dzieciństwa, alternatywami wśród alternatyw, obiektem introspekcji. Teraz zasady, którymi się kieruję, nie są już takie absolutne, nie mają już niekwestionowanych źródeł. Wiszą sobie zaczepione umownie, w ramach zgody mnie ze sobą, na moich własnych przekonaniach. Podważalne, jeśli okażą się sprzeniewierzone. Prawa człowieka? Ważne! ale ostatecznie tylko wymyślone przez człowieka. Samorozwój? Ważny, ale to ja decyduję, na ile. Miłość? Póki jest budująca, a nie niszcząca. Tożsamość? Tak, ale nie narzucona przez innych. Rodzina? Z wyboru. Dobro? Owszem, ale po refleksji nad normami, które płyną od autorytetów.
A u mojego kumpla chyba tak nie zawsze jest. Czasem zapulta się, gdy pytam, skąd wynika jakieś absolutnie niezbędne przekonanie P. On na to odpowiada władczym głosem, że P jest doprawdy ważne!, jakby to wyjaśniało cokolwiek poza jego własnymi emocjami. Ale gdy naciskam, to wychodzi zwykle, że P jest ważne, bo to jest jego taka preferencja, w przeciwieństwie do jakiejś innej preferencji
To wszystko byłoby ziewu warte, gdyby nie to, że każda taka mało ważna niekwestionowana preferencja ogranicza nasze możliwości, oddala nas od swojego pełnego potencjału. Nie stworzono mnie do roli Obrońcy, a próby wypełnienia tej roli spowodowały tylko stratę czasu i bezsensowne cierpienie. Szamotanie się bez rozumu. Moje tkwienie w tej roli byłoby straszna dla wszystkich w to wplątanych. Nawet głupie sprawy, jak tkwienie w perfekcjonizmie są szkodliwe i ograniczają.
Dlaczego niektórzy ludzie tkwią w Regułach? Może to komfort, pewność – z własnego doświadczenia wiem, że kwestionowanie każdego elementu życia jest męczące.
A Ty potrafisz w sobie znaleźć jakieś Przekonania pisane Wielką Literą?