Najciekawsze rzeczy w życiu to te najbardziej zaskakujące, ujawniające, że nasze mniemanie o czymś nie pasuje do rzeczywistości, więc można z nich wydobyć nową wiedzę na temat świata. „Jak on strzelił tego gola?”, „Nie da się tak szybko przejść pieszo z Maratonu”, „Nie wierzę, że ją przekonałaś”, „On w tym wieku już czyta?!?” – takie wypowiedzi zawsze dają do myślenia.

Jedną z najbardziej wartościowych lekcji w moim życiu można podsumować słowami „jakim cudem ten człowiek na co dzień jest mądry?”.

Okazuje się, że jest wiele rodzajów mądrości. Mądrość, wiedza, inteligencja, bystrość... chociaż w języku potocznym można ich używać prawie zamiennie, niosą też w sobie ziarnko prawdy: mądrość mądrości nierówna. Od niedawna wiem na pewno, że są przynajmniej dwa jej rodzaje.

Osobę, która mnie o tym nauczyła, znam od początku tylko z dobrych stron. Często gra w szachy i udziela lekcji chętnym do zgłębienia ich tajników. Szachy, jako gra trudna i uświęcona tradycją, wymaga inteligencji, logiki i wyważonego podejścia, które ów mentor uosabiał. Podobne wrażenie dawała w naszych rozmowach na temat podróży i kultur, polskich realiów i ludzi, wśród których się obracaliśmy. Uwaga, szacunek i zrozumienie. Wprawdzie rozmów tego typu nie było wiele i ich celem nie była wnikliwa analiza charakteru, to wrażenie było ponadprzeciętne: człowiek ma pojęcie i podejście do świata odkładające wszelkie świrowanie na bok. Na korzyść tej osoby działali ludzie z kręgów bardziej religijnych, którzy brali ją za autorytet. Mając w pamięci pewnego mądrego i filozoficznego znajomego przywódcę religijnego, moja opinia o tej osobie mogła się tylko poprawić.

A to właśnie rozmowa na temat wiary i religii stanowiła dla mnie przełom i lekcję, pokazując, że konserwatywne podejście do życia i z niego wynikająca mądrość tej osoby to tylko iluzja wynikająca z mojego punktu widzenia.

Sytuacja prowadząca do oświecenia miała w sobie coś z Czerwonego Kapturka, gdy ten spotkał Wilka przebranego za Babcię. Znajoma mi osoba, w roli Kapturka, próbowała z dobrego serca objaśnić bogobojnej duszyczce, którędy przebiega ścieżka do zbawienia, prezentując własne podejście, a w szczególności interpretację chrześcijańskiej Biblii, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że ta duszyczka zjada bogów na śniadanie, podobnie jak Wilk Babcie. W roli duszyczki ja, słuchając z zaciekawieniem z antropologicznej ciekawości o historiach, które pisze los, i z chęci zrobienia przyjemności komuś, kogo lubię i kto lubi dzielić się swoją wiedzą.

Wiedza była doprawdy szokująca. Pierwsza zasada to brać wszystko, co napisane w Biblii dosłownie: zaskoczenie numer jeden. Do tamtego momentu wydawało mi się, że ta dekadencja ograniczona jest do najzapadniętszych dziur Stanów Zjednoczonych Ameryki, a za oceanem nie ma się czego obawiać. No cóż, wybaczcie mi naiwność, to było przed aferą antyszczepionkową. Kolejny kąsek wiedzy, jaki było dane mi odebrać, to sprawa fragmentów Biblii, które sobie wzajemnie przeczą. Tu człowiek ten wyjawił mi, że stara się o tym nie myśleć. Zaskoczenie numer dwa: no ale logika? Ale szachy? Jak można opierać strategię swojego życia na czymś, do czego nie chcemy zastosować logiki, nie chcemy sprawdzić czy w ogóle ma sens?

Te pierwsze dwie niespodzianki pokazały mi, że ludzie są bardziej skomplikowani, niż mogłoby się wydawać. Oto jeden człowiek, a wokół nas dziesiątki, tysiące, miliony ludzi, na których niekoniecznie można polegać, że w ważnych sprawach zachowają się sensownie, bo być może nigdy nie próbowali sprawdzić, czy zasady, którymi się kierują, trzymają się kupy.

Wkrótce spotkaliśmy się ponownie, a przy tej okazji wyszły na jaw konsekwencje tego typu podejścia do życia. Tematem zapalnym była moja dezercja z tonącego statku Polski, roznoszonego przez polską scenę polityczną. Moja krytyka okazała się niezrozumiała dla rozmówcy, który zwrócił moją uwagę, że władza powinna działać na zasadzie współpracy, a nie niezgody, podkreślając przy tym, że dana władza jest święta i pochodzi od jego boga. Zaskoczenie numer trzy: mój rozmówca odrzucił pluralizm i trójpodział władzy za jednym zamachem. W tym momencie było już dla mnie jasne, że podstawą dla wszelkich stwierdzeń była nieomylna chrześcijańska Biblia, co podniosło poprzeczkę argumentacji, dyplomacji i cierpliwości na poziom wykluczający mój dalszy udziału w dyskusji na ten temat. Stało się wtedy jasne, że jego religijność nie wpisuje się już w ramy nieszkodliwego hobby. Posiadając prestiż autorytetu, osoba ta ma możliwość przekazywania wiedzy innym, którzy ufają jej mądrości. Gdy jednak jest przekonana o prawdzie naiwnego współdziałania i głupoty bezwarunkowej akceptacji skonsolidowanej władzy, ten autorytet może spędzać dobrych ludzi na manowce oddania się dyktaturze.

Jaki jest morał tej historii? Bycie miłym, logicznym, ani mądrym teraz nie gwarantuje, że będziemy tacy potem, w jakiejś ważnej sprawie. Należy zastanawiać się nad zasadami, które nami kierują, i być gotowym na znalezienie w nich błędów, zwłaszcza porównując nasze zasady w sytuacjach od siebie odległych. Należy również brać poprawkę na to, że inni ludzie mogą nie mieć takiego mentalnego rygoru i mogą zachowywać się dla nas niezrozumiale. Również ludzie szanowani i autorytety nie są z tego wyjęci, toteż nie należy przeceniać ich słów na tematy, o których jeszcze dużo nie mówiły i w których autorytetami nie są. No i ostatecznie, żeby dobrze ocenić ludzi, należy ich poznać, co wymaga cierpliwości i pobłażliwości. Być może w połączeniu z empatią można nawet błądzących naprowadzić na ścieżkę spójnych zasad.

Opis

Importowane przygody oparte na zwyczajnym życiu. Wersja zachodnia.

Treści objęte licencją CC-BY-SA 4.0.

Lista wpisów

Autor

migracja